Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 sierpnia 2017

Latem na letnisku



Obiecałam ten wpis Elce już dawno, ale wiecie prądu przez jakiś czas nie było. Będzie literacko i wakacyjnie – raczej o niczym.

Teofilów nad Pilicą. Tu Lesiak Lesiakowej wystawił letnią rezydencję. Posiadłość Państwa Lesiaków położona jest w malowniczej scenerii boru sosnowego, niedaleko obszernego parkingu oraz COSu w Spale, co czytać należy, że w odległości niecałych trzech kilometrów znajduje się pełnowymiarowa bieżnia tartanowa oraz kryty całoroczny basen. Za zalesionym wzgórkiem swoim wartkim nurtem toczy wody rzeka Pilica. Gdy oczyma wyobraźni spojrzymy w przeciwną stronę, w tej samej około trzy kilometrowej odległości zobaczymy ruiny zamku w Inowłodzu oraz bezkresną pustynię piasku kopalni, a jakże piasku właśnie. Naszego polskiego, prawie białego najlepszego piasku. Internety podają, że takiego piasku to nigdzie na świecie nie znajdziesz. On jest tylko tam, w tej naszej polskiej ziemi, rzut beretem od posiadłości Lesiaków.

Co kojarzy się z ciepłą glinianką w opuszczonej żwirowni, zapachem sosnowego lasu, zakolem rzeki i nocnym ujadaniem psów na wiosce ? Wakacje – prawdziwe jak w dzieciństwie.

W dzieciństwie to było tak. Pobudka, śniadanie, rower, wycieczka do sklepu na oranżadę, wycieczka nad wodę, wycieczka na żwirownię by se poskakać z górki, na nielegalu oczywiście, obiad, pomoc sąsiadowi przy snopkach czy grabieniu trawy, zaganianie krów drugiemu sąsiadowi, dojenie tych krów, świeże ciepłe mleko, mycie nóg i spać. Cała komunikacja ze światem ograniczała się do lata z radiem. Tak przez pół wakacji, od jednych kolonii z zakładu pracy starej, do kolonii z zakładu pracy starego.

Opisuję to by przybliżyć fenomen posiadłości Lesiaków. Bo tu czas się zatrzymał, każdy powrót jest podróżą w krainę dzieciństwa.

(Lesiakowa zaprasza czasem do siebie, ale tylko tych co lubi, więc jeżeli chcę w jej rezydencji zawitać raz jeszcze to niestety muszę słodzić)


By ten wpis był lepszy i zgrabniejszy, by nabrał ogłady stylu wakacyjnych opowieści to ja nawet przeczytałam książkę, w myśl zasady „ zanim napiszesz jedno zdanie przeczytaj tysiąc słów”

Opowieść którą przeczytałam streścić można tak.
Od końca : Siedzą dwie kobiety na teofilowskim parkingu (to parking przy posiadłości Lesiaków), pochylone nad szklaneczką soku rozmawiają ze sobą. Obie młode, ładne, skromnie ubrane, bo to lato. Widać, że na kogoś czekają. Widać również, że są blisko ze sobą, znaczy są parą. Wreszcie przypływa kajak, cumuje na brzegu i wychodzi z tego kajaka ciacho prawdziwe. Blondyn 187 cm wzrostu, 87 kg, stopa 45, odziany tylko w pływackie slipy. Opalony po męsku. Na nogach jest wyraźna granica od spodenek, a na ramionach ślad sportowego koszulka. Ciacho jednym energicznym ruchem wysuwa kajak na brzeg. Wtedy jedna z kobiet pyta się drugiej – To łon ? Druga odpowiada – On. Na co ta pierwsza – Teraz rozumiem.

W tym opowiadaniu treść była taka : Kobitka będąca w związku z drugą kobitką zaszła w ciążę. Okoliczności zajścia były takie, że ta co zaszła była w szpitalu na wycięciu ślepej kiszki. Gdy była jeszcze w śpiączce wyobracał ją jeden lekarz, który w zasadzie był impotentem i incydent był jednorazowy z powodu, że dziewczyna miała niesamowicie apetyczne dołeczki nad pośladkami.No i trzeba było tego lekarza pozwać do sądu, co nie stwarzało problemu bowiem wyobracana dziewczyna z zawodu była prawnikiem. Lekarz pozwu jednak nie dostał, bo dziecko właściwie było kobitkom na rękę i dawca był tak piękny, że dziewczyny nie miały sumienia. To właśnie ten lekarz zacumował przy parkingu i poszedł na pstrąga.
Książka miała tytuł „Opowieści letnie” i kosztowała 27 zł

Stylu pisarskiego od tej literatury nabyć nie sposób. Na fali przeczytałam jeszcze Głowackiego „Z głowy” - tu już dużo lepiej. Facet na jednej stronie potrafi zwalić konia, pojechać po żydzie, zahaczyć o Dostojewskiego i w dodatku jakby powiedział mój dziadek oglądając stare filmy - Patrz on też już nie żyje.

Mój dziadek to po wojnie pracował w filmie właśnie. Dzieci z filmu jeździły na kolonie do Inowłodza. Tam też, na ruinach zamku, 22 lipca (bo było kiedyś takie święto) komendant miejscowej OSP wygłosił wiekopomną mowę:
- Ci dzieci, którzy nie dostali paczków tendyk na ekstradę.
Na co pani komendantowa:
- Józuś jak ty enteligentnie gadasz.
Tą historię usłyszałam od swojej mamy, która na tych koloniach odbierała paczkę.

A jaka jest nasza tegoroczna historia?

Lesiakowa zaprosiła Jankę , mnie i Muchę do siebie na grzyby. Grzybów nie było i temperatura grubo przekraczała trzydzieści stopni, więc cały czas leżałyśmy w leżakach.

Ja to nie mam nowoczesnego telefonu, więc mogłam sobie patrzeć w niebieskie niebo, wąchać zapach lasu i myśleć o niczym. Jak to na wakacjach dłubać patykiem w piasku.

Dziewczyny wyposażone w najnowszej generacji smartfony dały nura do sieci i dawaj serfować i lajkować.

- Hej zboku zrobię ci analizę w kroku.
- Ty, kto to napisał?
- Przecinek
- Za pieniądze, czy za darmo?
- Za darmo, przesyłasz mu film własnego kroku i on ci robi analizę
- Kroku z boku
- Nie mów do mnie zboku (Śmiech)
…...
- A właściwie to tylko Tomek umie biegać
- Jak biegnie jest boski
- A Piotrek
- Trochę zbyt atletyczny
- Ty, a dlaczego Przecinek?
- Bo wszystkie chłopaki co biegają, to biegają normalnie, a on biega jak przecinek. Czy możecie drogie Panie odłożyć te telefony i spojrzeć w niebo. Na wakacjach jesteśmy.




Z netu :)
A ja leżę tu pod sosną
Nad mą głową szyszki rosną
Co rusz z góry jakaś ...trach!
Na mój letniskowy dach !!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz