Szukam w pamięci, myszkuję w wynikach, przeglądam fotki i
kurde jest taki jeden łódzki bieg, w którym nigdy nie biegłam. To organizowany w
ramach łódzkiego parkruna Międzynarodowy Bieg po Babeczki. Piąta edycja się
zbliża , a ja z renkom na sercu – nigdy tego biegu nie ukończyłam. Choć wpisowe
jest mizerne, a nawet zerowe.
Idea Międzynarodowego Biegu po Babeczki powstała dawno temu
na tzw. spontanie. Nocą przed domem pewnej dziewczyny rozgrywały się dantejskie
sceny mordu i strzelaniny. Przyjechała policja z nagłośnieniem, cateringiem i
wypasionym oświetleniem. Przyjechało również ze dwóch komisarzy Alexów i cała
masa ludzi niezbędnych by tę zbrodnię udokumentować. Puścili światło
filmowych reflektorów prosto w okna sypialni tej dziewczyny, że spać nie szło, taka
widność się zrobiła. To ta dziewczyna nie spała tylko sobie leżała i myślała.
Dodam, że było to na parę dni przed marcowym Dniem Kobiet. Ta dziewczyna to w
sumie biegaczka była. I myślała sobie wtedy mniej więcej tak: "My biegaczki to właściwie
fajnie mamy. Faceci traktują nas jak księżniczki i wcale nie musimy biegać tak
szybko jak oni, by wskoczyć na pudło. Względem dostępności tzw. towaru proporcje
też są zdrowo „in plus” na korzyść biegających dam. Mają w czym
przebierać. No jaki to towar. Niepalący, zgrabny, wydolny wysiłkowo i powabny".
Z myśli tych narodziła się idea biegu. Cały sens, w dużym skrócie, jest dążeniem do parytetu. Skoro na biegach jest niedosyt babek, to trzeba je dopiec.
Z myśli tych narodziła się idea biegu. Cały sens, w dużym skrócie, jest dążeniem do parytetu. Skoro na biegach jest niedosyt babek, to trzeba je dopiec.
Babki piecze się tak. Najpierw mieszamy suche z suchym i
mokre z mokrym na zasadzie „na winie”. Im mniej babce poświęcimy czasu i zachodu,
tym bardziej postara się sama, by wypaść jak najlepiej. Zacytuję uznaną blogerkę kulinarną:
Swoje piekę tak:
Biorę blender - ten sam, w którym na co dzień miksuję bułkę z bananem. Najpierw
wrzucam połówkę gorzkiej (czekolady), cukru ciemnego, kakao łyżek parę, mąki w
teorii przesianej i łyżeczkę z górką proszku białego, jako czynnika sukces
gwarantującego. Nastawiam na 9 i bzyt, bzyt. Powstały w ten sposób mix
przesypuję do stojącego obok garnka. Do opróżnionego pojemnika blendera wbijam
dwa ogrzane do temperatury pokojowej
jaja. Do jaj dodaję banana. Z tłustości - wszystkie resztki z lodówki.
Końcówkę oliwy, resztki porannego jogurtu, wyskrobki z kostki masła, margaryny,
jak mam olej to wlewam olej, jak nie mam to trudno. Bzyt, bzyt. Po zmiksowaniu
powstały koktajl wlewam do garnka z suchym i dosłownie kilka razy mieszam
łyżką, by składniki połączyły się. Muffinkowe papilotki wkładam do
silikonowej foremki, napełniam ciastem w połowie i na trzy zdrowaśki do pieca.
Gotowe.
Dziewczyna ta podzieliła się swoimi przemyśleniami z organizatorami
biegu parkrun i do tej pory odbyły się już cztery edycje imprezy. Polega to na
tym, że na parkrun najbliższy dacie Dnia Kobiet przychodzi się z kodem
uczestnika i kilkoma własnoręcznie wypieczonymi babkami. Potem wszyscy te babki
chrupią zbiorowo i cieszą się jak dzieci.
Teraz będzie o mnie. Nie przebiegam ani razu babeczkowego
parkruna – tak jakoś mi się do tej pory upiekło. W zeszłym roku to już -szkoda
gadać - ani nie biegłam, ani nie piekłam. Gorzej – przyszłam, pogapiłam się,
zjadłam dwie babki, następnymi trzema napchałam kieszenie, ustawiłam się do zdjęcia,
na pierwszym planie oczywiście, i polazłam do pracy. Ledwo już lazłam, bo wcześniej
cały tydzień nie spałam i spać nie było mi dane jeszcze przez dni parę.
Konkurs, mówiąc sportowo ścigałam się zawodowo. Takie tam 280 godzin klikania
myszką w przeciągu dwóch tygodni. Właściwie bez snu, na wodzie i owsiance, bo ściśnięty
żołądek nie bardzo chciał co innego. Powiem tylko tyle - opłacało się. Drugie
miejsce, to nie to samo co pierwsze, ale zawsze coś. Na końcówce tej tyry, jak
w tanim filmie klasy B, w momentach totalnej miazgi w mózgu patrzyłam na to
zbiorowe zdjęcie z babeczkowego biegu i myślałam
sobie : masz wspaniałych przyjaciół, popatrz jaka to fantastyczna grupa, dasz
radę i takie tam inne bzdety. I to naprawdę działało, człowiek budził się na
tyle, że może nie wymyślił nic nowego, ale przynajmniej zapisał, to co zrobił
przez ostatnią godzinę.
Bieg po Babeczki na celu ma budowanie społeczności, poznanie
się bliżej i propagowanie idei parkrun. Co
wam szkodzi pobiec. W prognozie pogoda ma być wiosenna. Zabierzcie córki, matki,
żony i kochanki. A z braku laku – można poprosić o pomoc piekarnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz